piątek, 7 kwietnia 2017

Najbardziej kontrowersyjna postać w historii, nawozy

Był taki człowiek, który uratował miliony ludzi i zabił miliony ludzi.
Nazywał się Fritz Haber - to człowiek który wynalazł sposób na produkcję przemysłową nawozów. Czemu to takie ważne? Od 1700 do 1900 roku populacja Europy zwiększyła się ze 100 mln do 400 mln, zaczynało brakować jedzenia. Uprawy nawożono ptasimi odchodami sprowadzanymi statkami z wysp Pacyfiku albo saletrą wydobywana na pustyniach. (Chile, które siłą zagarnęło Peru i Boliwii bogatą w saletrę pustynię, na jej eksporcie zarabiało krocie - tak, wtedy wojny toczyły się o nawóz nie o ropę.) Ale to było za drogie i za mało, bez rozwiązania problemu do 1930 roku z głodu umarłoby 40 mln ludzi (i tak umarło sporo ale przynajmniej nie z głodu, ale o tym potem) Ratunkiem okazała się wynaleziona przez Habera metoda syntezy amoniaku z azotu i wodoru, za którą dostał nagrodę Nobla - oj pasował do tej nagrody jak rzadko kto:(
Mówi się o nim, że to człowiek, który stworzył chleb z powietrza, że 2 na 5 ludzi żyjących współcześnie żyje dzięki jego pracy. Wiemy już jak uratował miliony, a jak zabił?
To on jest ojcem gazów bojowych. Pierwszy atak przy wykorzystaniu jego gazu miał miejsce pod Ypres w 1915 roku. Haber otrzymał promocję i został kapitanem w niemieckiej armii – ale podczas nocy kiedy celebrował swoją promocję w willi w Berlinie, jego żona popełniła samobójstwo, nie mogla znieść tego co zrobił. Nie przejął się specjalnie, rankiem wyruszył znów na front by testować gazy bojowe.
Ale to jeszcze nie koniec. Haber chciał poprawić swój bilans ratując ludzkość przed epidemią wszy/tyfusu i innego robactwa. On wspólnie ze swoim zespołem wynalazł środek do odwszawiania ubrań - wiecie już do czego to doprowadziło? Tak, do powstania Cyklonu B, którym uśmiercono miliony ludzi w obozach. A dopełnieniem chichotu losu jest fakt, że Haber był...Żydem i jego własna rodzina również została zagazowana jego wynalazkiem.

--
Pozdrawiam,
Tomasz

______________________________________________

 Contact information:

e-mail: tomaszkonrad@gmail.com


Do not hesitate to contact me!

Samooperacja, operacja samego siebie

W 1961 roku na stacji polarnej Nowołazariewskaja na Antarktydzie radziecki lekarz Leonid Rogozow zdiagnozował u siebie ostre zapalenie wyrostka robaczkowego. W znieczuleniu miejscowym, przeprowadził na sobie zabieg appendektomii, czyli usunięcia wyrostka. Operacja trwała prawie dwie godziny. Asystowali mu inżynier-mechanik i meteorolog.

29 kwietnia 1961 roku Rogozow zdiagnozował u siebie ostre zapalenie wyrostka robaczkowego. Lekarz wypróbował wszelkie sposoby leczenia zachowawczego. Ani głodówka, ani antybiotyki nie pomagały. Gorączka rosła z godziny na godzinę. Rogozow był jedynym chirurgiem na stacji polarnej, oddalonej 80 kilometrów od brzegu. Ani Nowołazariewskaja, ani żadna z pobliskich stacji polarnych nie dysponowała samolotem. Zresztą, warunki pogodowe uniemożliwiały lot. Odcięci od świata polarnicy mogli liczyć jedynie na własne siły.

Rogozow podjął decyzję: będzie operował sam. W normalnych warunkach appendektomia jest prostym zabiegiem. Sytuacja radykalnie się zmienia, kiedy lekarz jest jednocześnie pacjentem. Asystowali mu meteorolog Aleksander Artemjew, który podawał instrumenty, i inżynier-mechanik Zenobi Teplinski, który trzymał niewielkie lusterko i lampę stołową. Była jeszcze trzecia osoba, szef stacji polarnej Władysław Gerbowicz, na wypadek, gdyby któryś z asystentów zemdlał (żaden z nich nie miał nic wspólnego z medycyną).

Z dziennika Rogozowa:

Nie dopuszczałem do siebie żadnej innej myśli, oprócz operacji…W przypadku, jeśli straciłbym przytomność, Sasza Artemjew miał zrobić mi zastrzyk. Dałem mu strzykawkę i pokazałem, jak to się robi… Moi biedni asystenci! W ostatniej chwili popatrzyłem na nich: stali w białych fartuchach i sami byli bieluścy. Też się bałem. Ale wziąłem do ręki strzykawkę z nowokainą i zrobiłam sobie pierwszy zastrzyk. W jakiś sposób automatycznie przestawiłem się na tryb operacji. Od tej chwili nie istniało dla mnie nic innego.

Operacja odbyła się w nocy z 31 kwietnia na 1 maja 1961 roku. W pozycji półleżącej lekarz znieczulił się miejscowo, następnie przy pomocy skalpela rozciął sobie brzuch i – co chwilę omdlewając – wyciął wyrostek, zaaplikował antybiotyk i zaszył ranę. W trakcie dawał wskazówki swoim asystentom.

Operowałem bez rękawiczek. Lustro pomaga, ale jednocześnie komplikuje sprawę – w końcu widzimy odbicie. Pracowałem głównie kierując się dotykiem. Doszło do silnego krwawienia, ale nie pozwalałem sobie na pośpiech – wszystko trzeba było zrobić na pewno. Po otwarciu jamy brzusznej, zadrasnąłem jelito ślepe i musiałem je zaszyć. Nagle w głowie pojawiła się myśl: „Poraniłem się w jeszcze kilku miejscach i nie zauważyłem tego…" Byłem coraz słabszy, w głowie mi się kręciło. Co cztery-pięć minut musiałem odpoczywać 20-25 sekund. Wreszcie, on, przeklęty wyrostek robaczkowy! Z przerażeniem zobaczyłem ciemną plamę na nim: oznaczało to, że dzień zwłoki i nie udałoby się mnie już uratować…".

Po tygodniu Rogozow był już zdrów, a po dwóch wrócił do pracy. Jesienią 1962 roku, w aurze bohatera, wrócił do Leningradu.

--
Pozdrawiam,
Tomasz

______________________________________________

 Contact information:

e-mail: tomaszkonrad@gmail.com


Do not hesitate to contact me!

(dla dorosłych) jedna z najstraszniejszych fotografii

Dla dorosłych:
Ojciec siedzący nad dłonią i stopą swojej pięcioletniej córki, zamordowanej za karę za nie wyrobienie dziennej normy zebranego kauczuku, Kongo Belgijskie

Fotografia autorstwa Alice Seeley Harris, imię mężczyzny to Nsala. Cytat z jej ksiązki „ Don't Call Me Lady: The Journey of Lady Alice Seeley Harris":
„Mężczyzna nie wyrobił dziennej normy zbioru kauczuku, więc belgijscy nadzorcy odcięli jego córce dłoń i stopę. Miała na imię Boali. Miała pięć lat. Następnie ją zamordowali. Ale nie zaprzestali na tym. Następnie zamordowali także jego żonę. I jakby było to niewystarczająco okrutne, niewystarczająco wymowne, dodatkowo zjedli szczątki Boali i jej matki. Następnie obdarowali Nsali pozostałościami po ciele jego córki, którą tak bardzo kochał. Jego życie zostało zrujnowane. Częściowo zniszczyli je już wcześniej, zmuszając do niewolniczej pracy, ale ten akt przypieczętował całą tragedię. Całe to okrucieństwo działo się z powodu jednego człowieka, żyjącego tysiące kilometrów za morzem, jednego człowieka, któremu nigdy nie dość było bogactwa, który zadeklarował ten ląd jako swój, i ludzi żyjących tutaj jako swoją własność. Leopoldowi nie przeszło nawet przez myśl, że te afrykańskie dzieci, te kobiety i mężczyźni, byli naszymi w pełni ludzkimi braćmi, stworzonymi przez tą samą Rękę, która stworzyła jego królewski ród."

Wolne Państwo Kongo było królestwem w Środkowej Afryce, będącym prywatną własnością Króla Leopolda II, króla Belgów, założonym i uznanym na Konferencji Berlińskiej w 1885 roku. Przez 23 lata (1885-1908) rządów Leopolda II w Państwie Konga zmasakrowano około 10 milionów Afrykańczyków, odcinając im dłonie lub genitalia, chłoszcząc na śmierć, głodząc, zmuszając do niewolniczej pracy, zabierając dzieci jako zakładników i paląc wioski. Wszystkie te zbrodnie Leopold II popełnił nie stawiając nawet w Kongo stopy. Za jego rządów, Wolne Państwo Kongo stało się jednym z największych skandali wczesnego dwudziestego wieku.

ABIR Congo Company (założona jako Anglo-Belgian India Rubber Company później znana jako Compagnie du Congo Belge) była spółką założoną w celu pozyskiwania najważniejszego dobra naturalnego Kongo, kauczuku. Biznes ABIRu kwitnął w późnych latach 90. XIX wieku, kiedy kilogram kauczuku sprzedawano w Europie za 10 Franków, a jego wyprodukowanie kosztowało tylko 1,35 Franka. Niestety, tak niskie koszty produkcji uzyskano dzięki łamaniu praw ludzi, którzy nie byli w stanie zapłacić podatków, przez więzienie ich, chłostanie i stosowanie innych kar cielesnych.

Niewypełnienie normy zbioru kauczuku było karane śmiercią. Żołnierze Force Publique, formacji wojskowej składającej się z tubylców, byli zmuszani do dostarczania dowodów na zabicie niewolnika, gdyż bano się, że będą przeznaczać cenną amunicję na polowanie. W konsekwencji, przydziały kauczuku spłacano częściowo w odciętych dłoniach. Czasami dłonie były zbierane przez przez żołnierzy Force Publique, czasami przez samych mieszkańców. Zdarzały się nawet małe wojny, podczas których wioski atakowały sąsiednie wioski w celu zdobycia dłoni, ponieważ normy były niemożliwe do wypełnienia.

Katolicki ksiądz cytuje mężczyznę mówiącego o znienawidzonym przywódcy dystryktu znajdującego się 500 kilometrów na północ od Stanley Pool: "wszyscy czarni widzieli tego człowieka jako „diabła z równika". Ze wszystkich martwych ciał trzeba było odcinać dłonie. Chciał widzieć, ile dłoni odciął każdy z żołnierzy, którzy musieli przynosić je w koszykach. Wioski, które nie zgodziły się na dostarczanie kauczuku, były anihilowane. Jako młody mężczyzna, widziałem żołnierza, Molili, strzegącego wioski Boyeka, jak wziął sieć, włożył do niej dziesięciu aresztowanych tubylców, przyczepił do niej wielkie kamienie i wrzucił ją do rzeki… Kauczuk był powodem tego wszystkiego. Dlatego nie chcemy więcej o nim słyszeć. Żołnierze zmuszali młodych mężczyzn do mordowania i gwałcenia ich własnych matek i sióstr."

Jeden z oficerów opisał atak na protestującą wioskę. Jego dowódca „rozkazał im odciąć głowy mężczyzn i powiesić je na palisadach otaczających wioskę… I powieszenie kobiet i dzieci na palisadzie na kształt krzyża". Duński misjonarz, po zobaczeniu zabójstwa Kongijczyka po raz pierwszy, napisał: „Żołnierz powiedział: nie bierz sobie tego do serca. Zabiją nas, jeśli nie przyniesiemy kauczuku. Zarządca obiecał nam skrócenie służby, jeśli przyniesiemy mu wystarczająco dużo dłoni".

W słowach Petera Forbatha: "Kosze wypełnione odciętymi dłońmi, składane u stóp europejskich dowódców, stały się symbolem Wolnego Państwa Kongo. Zbieranie dłoni stało się zwyczajem samym w sobie. Żołnierze Force Publique przynosili je do dowództwa zamiast kauczuku; nawet zbierali je zamiast kauczuku… Stały się swego rodzaju walutą. Stały się zadośćuczynieniem za spadki w normach kauczuku, zastąpiły… niewolników potrzebnych do zbioru. Żołnierzom Force Publique płacono premie na podstawie ilości zebranych dłoni."

W teorii, każda odcięta prawa dłoń była dowodem zabójstwa. W praktyce jednak, żołnierze często oszukiwali, po prostu odcinając dłoń i zostawiając ofiarę na pastwę losu. Wielu ocalałych mówiło, że udało im się przeżyć masakry tylko dzięki udawaniu martwych, nie ruszaniu się nawet w momencie, kiedy ich dłonie były odcinane, i czekaniu aż żołnierze się oddalą. Zdarzało się, że żołnierz mógł skrócić swoją służbę przynosząc więcej dłoni niż inny żołnierz, co doprowadzało do szeroko zakrojonych okaleczeń.

Spadek w populacji Kongo jest zauważany przez wszystkich porównujących jej stan z początku rządów Leopolda ze stanem w momencie objęcia rządów przez państwo Belgijskie w 1908 roku, ale dokładne liczby są trudne do ustalenia. Obserwacje niektórych współczesnych badaczy mówią o spadku nawet o połowę, ale naukowcy z Royal Museum for Central Africa mówią o 15% na przestrzeni 40 lat rządów kolonialnych.

--
Pozdrawiam,
Tomasz

______________________________________________

 Contact information:

e-mail: tomaszkonrad@gmail.com


Do not hesitate to contact me!

Pewne piękne szwedzkie słowo

Gdybym miała wybrać swoje ulubione szwedzkie słowo, byłoby to chyba właśnie to: vargtimmen, godzina wilka. Jest takie zupełnie nie po skandynawsku metaforyczne i niesamowite. Godzina wilka to czas przed świtem, między 3 a 5 nad ranem, ostatnie godziny nocy, zaraz przed powrotem światła. Według ludowych wierzeń to najtrudniejsza część doby, czas, w którym rodzi się najwięcej dzieci i najwięcej ludzi umiera, śpiący mają najgorsze koszmary, a cierpiących na bezsenność ogarnia największy lęk. Czuwających przy ognisku zaś w tym czasie właśnie mógł zmorzyć sen, czyniąc z nich łatwe ofiary wilków. Według nauki natomiast jest to okres najmniejszej aktywności organizmu, kiedy obniża się temperatura ciała, ciśnienie krwi i przemiana materii.

Jest to także tytuł filmu Ingmara Bergmana. I piosenki zespołu Hedningarna

--
Pozdrawiam,
Tomasz

______________________________________________

 Contact information:

e-mail: tomaszkonrad@gmail.com


Do not hesitate to contact me!

Niewidome osoby

 Kilkanaście lat temu rozwiązano ciekawą zagadkę z 1688 roku. Zagadka ta brzmiała następująco: czy osoba niewidoma od urodzenia, potrafiąca odróżniać przedmioty np. zmysłem dotyku poprzez ich kształty (takie jak kula czy sześcian), będzie w stanie odróżnić je wyłącznie za pośrednictwem wzroku, gdyby dano jej taką możliwość? Odpowiedź uzyskano w 2003 roku po przywróceniu wzroku 5 takim osobom, a brzmiała ona

Nie


Ponadto nie były w stanie pojąć, dlaczego obiekty stają się coraz mniejsze w miarę oddalania się od nich.


Ciekawostka:
Nauka języka polskiego wśród głuchoniemych to problem, szczególnie przy dość częstym podejściu środowiska Głuchych na zasadzie "nam niczego nie brakuje, to wy jesteście ograniczeni" i izolowaniu się społecznym (są równie chętni do nauki języka polskiego, jak Janusz na budowie w UK angielskiego) oraz nędznym poziomem szkół dla słabo słyszących prowadzi do tego, że część głuchoniemych posługuje się językiem polskim na poziomie bardzo dyskusyjnym. W roku szkolnym 2011/2012 połowa (sic!) uczniów słabosłyszących i głuchych chodziła do szkół specjalnych.

rozstaw rakiet prom kosmiczny, skąd wymiary promu kosmicznego?

1. Amerykański standard szerokości torów kolejowych (odstępu szyn) wynosi 4 stopy, 8.5 cala. Prawda, że to dziwaczna liczba? A czy wiesz dlaczego taki właśnie standard się stosuje?

2. Ponieważ w ten sposób buduje się linie kolejowe w Anglii, a właśnie angielscy przybysze budowali amerykańskie linie kolejowe. Dlaczego jednak Anglicy budowali je właśnie tak?

3. Ponieważ pierwsze linie kolejowe, budowali ci sami ludzie, którzy budowali wcześniej linie tramwajowe, a tam właśnie stosowano ten standard. Dlaczego jednak stosowano tam ten standard?

4. Ponieważ ludzie, którzy budowali linie tramwajowe, używali tych samych szablonów i narzędzi, jakich używali przy budowie wagonów tramwajowych, które miały taki odstęp kół. W porządku! Ale dlaczego wa gony miały taki właśnie dziwaczny odstęp kół?

5. No cóż, gdyby próbowali zastosować jakiś inny rozstęp, łamali by pewną starą zasadę budowy dalekobieżnych dróg angielskich, ponieważ mają one taki właśnie odstęp kolein na koła. Któż to budował te starodawne drogi z koleinami?

6. Pierwsze dalekobieżne drogi w Europie (i Anglii) zbudowało Imperium Rzymskie dla swoich legionów. Drogi te są w użyciu dotychczas. Ale skąd te koleiny?

7. Pierwotne koleiny uformowały rzymskie rydwany wojenne; każdy inny użytkownik tych dróg musiał się dostosować do nich, gdyż inaczej uszkodziłby koła swoich pojazdów. Ponieważ rydwany były wykonywane dla lmperium Rzymskiego, były one wszystkie do siebie podobne jeśli idzie o rozstęp kół. Jak widać amerykański standard odstępu szyn kolejowych: 4 stopy i 8.5 cala, pochodzi od parametrów technicznych rzymskich rydwanów bojowych. A biurokracja jest wieczna.

A więc następnym razem, kiedy dostaniecie do ręki jakąś dokumentację techniczną i zaczniecie podejrzewać, że może ona mieć coś wspólnego z końską dupą, będziecie mieli całkowitą rację, ponieważ rzymskie rydwany wojenne były konstruowane tak, aby ich szerokość była dostosowana do sumarycznej szerokości zadów dwu koni bojowych.

A teraz małe rozwinięcie tematu...
Kiedy spoglądacie na kosmiczny wahadłowiec na stanowisku startowym, widzicie dwie duże rakiety startowe przymocowane po bokach głównego zbiornika paliwa. Są to rakiety na paliwo stałe, w skrócie: SRB, produkowane w firmie Thiokol, w Utah, w U.S.A. Inżynierowie, którzy projektowali SRB woleliby, aby były one nieco grubsze, ale... SRB transportuje się z wytwórni na stanowisko startowe koleją. Tak się złożyło, że linia kolejowa biegnie na pewnym odcinku przez tunel wydrążony w górze. Rakiety muszą się zmieścić w tym tunelu. Tunel jest tylko odrobinę szerszy niż linia kolejowa, a linia ta, jak już wiecie, ma szerokość dwu końskich tyłków.

Tak więc jeden z głównych szczegółów konstrukcyjnych kosmicznego wahadłowca, być może najbardziej nowoczesnego systemu transportowego na świecie, został zdeterminowany ponad dwa tysiące lat temu przez szerokość końskiej dupy.
A wy nadal myślicie, że nazwanie kogoś końską dupą jest dla niego ujmą...

Wszystko brzmi jak żart, ale nie jest to bajka a prawdziwa historia


--
Pozdrawiam,
Tomasz

______________________________________________

 Contact information:

e-mail: tomaszkonrad@gmail.com


Do not hesitate to contact me!

Prehistoryczny człowiek - Otzi, historia z Alp

Ötzi

19 września 1991 roku para niemieckich turystów spacerowała po Alpach. Nagle natknęli się na coś, co na początku wyglądało, jak sterta śmieci. Helmut uniósł się gniewem, bo myślał, że jacyś tępi turyści zostawili za sobą śmieci w górach i chciał iść dalej. Jego żona Erika zauważyła, że coś jednak nie gra tu do końca. Postanowili podejść do sterty śmieci i nagle okazało się, że są to ludzkie zwłoki uwięzione w lodowcu. Zwłoki w górach (wbrew pozorom), to całkiem powszechna rzecz, wiec nasza para nie uważała tego wydarzenia za coś wyjątkowego. Natychmiast postanowili powiadomić odpowiednie służby. Dwa dni później ciało oglądało kilkunastu ludzi w tym słynny alpinista Reinhold Messner. Messnerowi wydawało się, że z ciałem jest coś nie tak. Reinhold spojrzał na buty naszego nieszczęśnika i nie przypominały mu niczego współczesnego, więc pomyślał, że ciało musi być stare – może średniowiecze, a nawet starożytność. Po wielu perypetiach i przepychankach ciało w końcu trafiło do Konrada Spindlera (archeologa z Insbrucku). Spindler był w szoku i sam nie mógł uwierzyć w wyniki. Konrad twierdził, że to największe archeologiczne odkrycie w tym stuleciu, a to mówi wiele na początku lat 90. XX wieku.

Może dajmy spokój z datami. Ötzi żył ponad 3200 lat przed Juliuszem Cezarem, kilkaset lat przed wybudowaniem piramid, w jego czasach nie znano koła, a po Europie wciąż spacerowały grupy zbieracko łowieckie, choć ludzie już tworzyli małe wioski. Zapomnijcie o jakimkolwiek państwie, przynależności narodowej, piśmie czy nawet zorganizowanej religii. Naukowo rzecz biorąc Ötzi żył w ostatniej fazie ery kamienia zwanej eneolitem lub epoką miedzi jakieś 5300 lat temu – a to jest bardzo, bardzo dawno temu. Jego ciało skrywało wiele tajemnic i informacji na temat: „Jak żyło się w tej epoce". Poza tym, jego śmierć jest bardzo tajemnicza i ma znamiona walki, ostatecznej determinacji i woli przetrwania za wszelką cenę.

Magia nauki pozwoliła nam na niewiarygodnie szczegółową analizę ciała Ötziego. Co o nim wiemy? Mężczyzna w wieku od 40 do 50 lat. Ważył zaledwie 55 kilogramów przy wzroście 165 cm, ale nie miał na sobie praktycznie grama tłuszczu i musiał być we wspaniałej kondycji fizycznej (zanim dopadła go śmierć), co nie oznacza, że był zdrowy. Grupa krwi 0 ( z ciała które ma ponad 5000 lat można wyodrębnić grupę krwi – magia). Ötzi jest pierwszym odnotowanym przypadkiem boreliozy na świecie. Oprócz tego miał w żołądku pasożyta zwanego włosogłówką. Nasz bohater miał także miażdżycę i chorobę niedokrwienia serca, ale to nie wynikało z jego stylu życia czy diety – źle trafił w genetycznej ruletce. Dodajcie do tego artretyzm, złamany nos i bóle kości prawdopodobnie. Zęby były w zaskakująco dobrym stanie (ubytki, zdrowie), ale ogólnie były bardzo zużyte – prawdopodobnie przez kamienne żarna do mielenia zboża. Teraz będzie tylko ciekawiej. Ötzi miał ponad 60 tatuaży ( na swoim ciele, ale nie pełniły funkcji zdobniczej (proste linie albo geometryczne kształty). Tatuaże były usytuowane w miejscach uważanych za punkty akupunktury dla chorób, na które cierpiał (zmiany zwyrodnieniowe stawów i bóle brzucha wywołane pasożytem). Jeżeli uważacie, to możecie zadać pytanie. Czekaj. Mam uwierzyć, że akupunktura istniała w Europie na 2000 lat przed wynalezieniem jej w Azji? Tak.

„Ötzi ubrany był w skóry, które pochodziły od niedźwiedzia, kozicy i jelenia, miał buty i skarpety splecione z miękkich traw i łyka. Posiadał plecak, torbę z kory brzozowej, kołczan w nim 14 strzał w tym 8 kalinowych reszta dereniowych, ponad półmetrową ciupagę w rozwidlonym drzewcu cisowej laski, której miedziane wyklepane ostre ostrze sklejała brzozowa smoła i mocowały rzemienie; nóż z krzemienia (ostrze zaledwie 5cm) i długi na 1,82 metra niedokończony (cisowy o naciągu od 30 do 40 kg – myrmekochoria) łuk. Znaleziono przy nim także hubę (porka brzozowego (Piptoporus betulinus), która do dzisiejszych czasów jest używana w medycynie ludowej do leczenia dolegliwości żołądkowych – mógłby to być najstarszy przypadek udowodnionego zastosowania substancji leczniczej. Bardziej prawdopodobne jest jednak używanie huby do rozpalania ognia lub jako opatrunek"

Ötzi jest najstarszym przypadkiem morderstwa na świecie. Ötzi uciekał przed kimś prawdopodobnie wysoko w góry (ciało odnaleziono na wysokości 3210 metrów). Został śmiertelnie ugodzony (z dołu przez bardzo dobrego łucznika) kamienną strzałą w plecy (główka została w ciele, a napastnik wyrwał trzon i prawdopodobnie rozbił głowę Ötziemu, ale nie zabrała jego cennych przedmiotów. Dlaczego? Czyżby go znał i siekiera zdradziłaby napastnika? Śnieg zasypał zwłoki i przedmioty?), na dłoni znajdowały się rany cięte (jakby chciał się bronić). Prawdopodobnie został napadnięty przez bandytów, a mroczniejsza wersja mówi, że grupa awanturników napadła na jego wioskę (dlatego nie miał swojego stałego wyposażenia i tworzył je prowizorycznie podczas pościgu – niedokończony łuk i strzały) i zabijała wszystkich, jak leci, a on przed nimi uciekał. Ötzi kilka godzin przed śmiercią spożył solidny posiłek: mięso jelenia i kozy plus chleb z korzonków i zbóż. Być może myślał, że zgubił napastników, więc mógł sobie pozwolić na przerwę i rozpalenie ognia. Może wiedział, że już go mają (kwestia pościgu) i postanowił przed walką na śmierć i życie posilić się i zażyć przyjemności w postaci jedzenia.

Sprawa Ötziego jest bardzo tajemnicza, smutna i fascynująca. Ötzi kurczowo trzymał sztylet w dłoni przez cały ten czas…

Sprawa Otzila brzmi jak dobra przypowieść, ale to historia, która wydarzyła się naprawdę.

--
Pozdrawiam,
Tomasz

______________________________________________

 Contact information:

e-mail: tomaszkonrad@gmail.com


Do not hesitate to contact me!